Danski pisze:...a obroty silnika to w tym temacie chodziło mi jakie jest minimum minimum, aby nie zaszkodzić silnikowi... oczywiście czasami można go podkręcić, aczkolwiek ciągły styl jazdy na wysokich obrotach nie jest zbyt zdrowe dla sprzętu...
Chłopie, patrząc na Twój wiek, wydaje się, że powinieneś już mieć jakieś doświadczenie w prowadzeniu pojazdów mechanicznych, ale z Twoich wypowiedzi wynika zupełnie co innego.
Minimum jest wtedy, kiedy motocykl, samochód czy inny pojazd z silnikiem spalinowym przy przyspieszaniu nie szapie. Żeby Ci to wyjaśnić bardziej, to w XJRze to minimum jest bardzo nisko umiejscowione; wg moich kilkuletnich doświadczeń w okolicach nieco ponad 1000 obr/min - niezależnie od zapiętego przełożenia.
Tzn, że od przekroczenia "etapu szarpanie silnika" możesz w świni odkręcać stopniowo gaz, ale bez przesady, nie od razu łycha w opór. Przy tych obrotach możesz delikatnie odkręcać bez szkody dla motonga.
Powyższa uwaga dotyczy motocykli pędzonych na gaźnikach bez zapłonu sterowanego mikroprocesorem; czyli pojazdów już raczej wiekowych. Na wtrysku od najniższych obrotów możesz sobie odkręcić gaz w opór i nic się złego nie stanie. Mikroprocesor tak dobierze dawkę paliwa, aby zapobiec efektowi spalania stukowego i nadmiernemu obciążaniu układu korbowo-tłokowego.
Maximum istnieje tam, gdzie mikroprocesor odcina paliwo. Odcina przed wartością, która mogłaby zaszkodzić w
znacznym stopniu silnikowi.
Oczywiście, jeżdżąc cały czas w zakresie 1500-3500 obr na min osiągniesz jego najwyższą trwałość (200 000-300 000 tys km), ale czy o to chodzi w jeździe na motocyklu???
Ja na żadnym motocyklu nie zamierzam tyle przejeździć, więc nie muszę się tak spinać.
Docieram, rozgrzewam zawsze w sposób prawidłowy każdy dosiadany przeze mnie pojazd, zmieniam na czas środki smarne i nie oszczędzam na ich jakości i cenie, a jak potrzeba to daję w pizdę aż miło
I gwarantuję Ci, że nigdy jeszcze nie zakatowałem żadnego silnika i nie sprzedałem komuś pojazdu tuż przed zakatowaniem.
Mam także pełną satysfakcję z użytkowania każdego pojazdu, który trafił w moje ręce.
Jak miałbym się zastanawiać, jak jeździć, żeby mój motocykl przejechał 300 000 km, to wolałbym jeździć tramwajem i się tym nie stresować.
Reasumując:
1. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno.
2. Motocykl w większości przypadków służy do przemieszczania się z maksymalną dozą przyjemności dla jeźdźca.
3. Jeździj tak, abyś sam czuł, że w rażący sposób nie katujesz świni.
4. Jak masz wątpliwości, to zapytaj forumowiczów, którzy kupili ode mnie XJRki po moim traktowaniu czy mają jakiekolwiek pytania, co do ich stanu technicznego.
5. Nigdy nie żałuj kasy na swoją motoryzacyjną przyjemność jaką jest motocykl. Jak Cię nie stać na jeżdżenie, to po prostu nie jeździj!